|
.::Rezerwa 126p::.
BEZ KOMUNISTYCZNEJ ADMINISTRACJI
|
ZZR Komar 2320 '70 |
Autor |
Wiadomość |
romek
Dołączył: 30 Mar 2016 Posty: 668 Skąd: Ostróda
|
Wysłany: 2017-06-11, 20:34 ZZR Komar 2320 '70
|
|
|
No tak... pochłonięty maluchem z 1999 i pracami nad nim, niemalże zapomniałem że mam w garażu zakurzone wiele starsze coś, co jest bardzo ciekawe i ma również ciekawą historię.
Może zacznę od początku. Rezerwowicze, szykujcie popcorn. Takie historie lubimy wszyscy.
Gdynia, kwiecień 1971
Czasy ciężkiej komuny, gdzie nie ma niczego, a jednak jest wszystko tylko trzeba się o to bardziej postarać. Pan Jerzy jest pracownikiem gdyńskiej stoczni. Lubi on pojazdy mechaniczne, a także podróże, ceni sobie również praktyczność. Stwierdza, iż czas rozejrzeć się za nowym motorowerem. Porównując wszystkie wady i zalety, stawia na krajowego Komara. Wtedy już do produkcji wszedły nowe modele - 2330 oraz 2350, które miały ramę z rur stalowych oraz wytłoczek, natomiast model 2320 (tzw. sztywniak) wychodził już z produkcji. Pan Jerzy poszukiwał właśnie sztywniaka - z uwagi na większą nośnośc bagaznika, co było nie bez znaczenia przy turystyce, oraz pedały - coby można było Komarkowi pomagać pod górkę. Okazało się, że taki Komar został jeszcze w Motozbycie w Kartuzach, gdzie ,,odłożył go'' po znajomości kolega pana Jerzego. I tak, za kwotę 4750 zł dnia 19.04.1971 Komar trafił do szczęśliwego nabywcy, gdzie zaczął walić kilometry. Pierwszą trasą była oczywiście podróż z Kartuz do Gdyni, i już wtedy wymiany wymagała świeca zapłonowa. Jednak jak mówi książka gwarancyjna, Komar w okresie rocznej gwarancji odwiedził ASO dwa razy - tylko na przeglądy gwarancyjne. Pierwszy, przy 250 km wykonał 17.06.1971 TOS w Gdyni przy Al. Zwycięstwa... natomiast drugi, przy stanie 693 km wykonano zaledwie 4 dni później we Włocławku! Trasą życia było jednak pokonanie w 1972 ponad 600 km trasy (z tego co pamiętam w obie strony) Gdynia - Piotrków Tryb. - Tłuczań ! W 1984 Pan Jurek postanowił wyprowadzić się z Gdyni do Krainy Tysiąca Jezior i razem z Komarem trafili do Ostródy - zaledwie ok. 2 kilometry od mojego domu. I tak, Komar dalej walił kilometry, bliższe oraz dalsze..Skrzynię biegów smarował olej okrętowy, nadwozie było pomalowane wieloma warstwami farb w róznych kolorach, na bagażniku był przykrecony wielki druciany kosz, a po bokach dwa tornistry. Mimo tego Komar przez wiele lat niezawodnie służył właścicielowi.
Ostróda, 2006 r.
Tutaj pojawiam się ja. Miałem wtedy 11 lat, marzyłem o motorynce której nie mogłem dorwać, mimo że kasa była (internet nie był jeszcze aż tak powszechny). Wszystko zaczęło się od Komara 2350, który kolega dostał od dziadka. Wtedy wszyscy na osiedlu marzyliśmy o jednosladzie. Wracałem ze szkoły, i na osiedlu zauważyłem Komara. Tak, właśnie tego. Oczywiście zaciekawiło mnie to, bo takiego widziałem tylko nad zdjęciu w instrukcji obsługi którą również kolega dostał od dziadka. Porozmawiałem z właścicielem, ale nie zostawiłem żadnych namiarów. Pony niestety kupiłem dopiero rok później, i cały czas marzyłem o Komarku, bo spodobał mi się. Niestety, nie miałem kontaktu do właściciela. Zresztą, i tak pewnie by nie sprzedał.
Ostróda, 2007 r.
Znowu biegnę ze szkoły na autobus, i patrzę.. mija mnie Komar. Dokładnie ten sam! Uznałem że tym razem muszę pogadać z właścicielem i poszedłem pod szopkę, gdzie rozmawialiśmy rok wcześniej. W końcu się udało. Okazało się, iż Pan Jurek jechał na jazdę próbną. Nazajutrz miał plan jechać do Bydgoszczy (prawie 200 km w jedną stronę!) jednak Komar zawiódł - pękł korpus manetki zmiany biegów. Przypomniałem sobie, iż w stercie rometowego złomu która leżała na moim podwórku było takie coś, i ten element jeszcze tego samego dnia dostarczyłem Panu Jurkowi. Było jednak późno, nie miał ochoty wymieniać go, i w podróż postanowil jechać samochodem. Niemniej bardzo miło mi to zapamiętał, i gdy się dowiedział że marzę o jego komarku zaproponował jego sprzedaż za kwotę <b>300 zł</b>. Zanim w wieku 12 lat uzbierałem tyle, minęło kilka miesięcy, ale mimo propozycji odkupienia przez wielu ludzi, zachował go dla mnie. Warto wspomnieć, iż posiadał jeszcze praktycznie nowego Ogara 205 z przebiegiem 3500 km - sprzedał go jednak jakiś czas później za 800 zł, i poszedł niestety ,,na dobicie'' Ja natomiast 15 grudnia 2007 stałem się właścicielem Komara, i tu zaczyna się moja część opowieści. W kwocie 300 zł dostałem motorower sprawny, ubezpieczony, z kompletem dokumentów (później pozyskałem nawet książkę gwarancyjną, świadectwo K.T., rachunek z Motozbytu oraz załącznik do instrukcji obsługi - nastomiast brulionu z opisem napraw i pokonanych tras pan Jurek nie chciał mi oddać-postanowił zostawić go sobie na pamiątkę). Do tego dostałem dwa wory nowych cześci z epoki i masę wspomnień. Było warto. Po perypetiach z pewnym pseudodiagnostą (co ciekawe właściciel stacji organizuje obecnie zloty pojazdów zabytkowych) komarek zmienił swoją zielona tabliczkę OLH 6306 na unijną NOS 67MC i niedługo potem został polakierowany w wiśniową perłę przez kumpla lakiernika, natomiast rama w zwykłą czerń. Wtedy miałem 13 lat i robiłem po łepkach.. silnik nie ruszony, koła nawet nie umyte z wieloletniego syfu. Potem zrobiłem sobie kartę motorowerową, i trochę nim nawet jeździłem na co dzień, jednak wtedy zaczął się niemiłosiernie psuć. Nie potrafiłem poradzić sobie z kapryszącą instalają elektryczną, wyciągniętym łańcuchem aż nieszczęsne pasmo rozpoczęła złamana oś pedałowa. Kilkuktornie ,,remontowałem'' silnik - a to sam, a to oddawałem wujkowi. Nigdy jednak nie udawało się zrobić tego porządnie, zawsze było coś nie tak, a Komar poprzez popadnięcie w niełaskę został dosyć solidnie poobijany. Do tego brak czasu i chęci... Równo rok temu (pamiętam, bo wtedy byłem na pierwszym zlocie swoim maluchem) odebrałem silnik z remontu u porządnego fachowca - wymieniono kartery (na używane ale w dobrym stanie), wał korbowy (nówka ZMD), cylinder+tłok (chińczyk) i wiele, wiele innych rzeczy. Potem to składałem, walczyłem z krnąbrnymi chińskimi częściami układu napędowego, rzuciłem w kąt, aż wczoraj z ojcem udało nam się w końcu ustawić tylne koło i odpowiednio naprężyć łancuch. Dzisiaj wymieniliśmy dętkę w przednim kole i udało się zrobić ze 2 kilometry na drodze. Największą wadą komara jest nieco zwichrowane mocowanie silnika w ramie, przez co silnik leci na lewą stronę i kosi łańcuch, ale tak było w nim od kiedy go mam. Lakier tez obecnie pozostawia do życzenia. Ale co trzeba zrobić obecnie? Muszę wymienić kulki w kołach na normalne łożyska, powalczyć z pedałami bo nie chcą trzymać symetrii, porządnie napiąć ten łańcuch, naprawić hamulce bo nie ma, pospawać dziurawy tłumik, przykręcić lusterko i przede wszystkim <b>umyć</b>. Będziemy walczyć Komarem jednak nie zamierzam już jeździć - boję się że się znów popsuje, poza tym moja waga balansuje już na granicy maksymalnego obciążenia
|
_________________ Były:
'86 Polski Fiat 126p ZFA Bleu Lord (2003-2010)
'99 Fiat 126 ELX Maluch Town SX 90's Style (2016-2019)
Jest:
'93 Polski Fiat 126p FL-2 454 Szmaragd (2023- ) |
|
|
|
|
Mati1173
Dołączył: 06 Wrz 2015 Posty: 54 Skąd: Gdańsk
|
Wysłany: 2017-06-11, 21:50
|
|
|
Ciekawa historia tego komara
Również mam 2320 tylko, że z 1968. Leży i czeka aż w końcu go naprawię, a po przeczytaniu tego postu chyba długo nie będzie musiał czekać |
|
|
|
|
CZESIO1958
ziomy rezerwy
Wiek: 66 Dołączył: 27 Sty 2010 Posty: 2725 Skąd: Mysłowice
|
Wysłany: 2017-06-12, 07:06
|
|
|
Historia 😈
Powodzenia |
_________________
|
|
|
|
|
Szotrab
Dołączył: 07 Gru 2015 Posty: 58 Skąd: Sierpc
|
|
|
|
|
r3mix
Wiek: 26 Dołączył: 04 Lis 2013 Posty: 912 Skąd: Kościerzyna
|
|
|
|
|
romek
Dołączył: 30 Mar 2016 Posty: 668 Skąd: Ostróda
|
|
|
|
|
|
Rusztowania
Szalunki
|